Sightseeing: we suggest Fisketorget (fish market in the centre), Bryggen
(the charming wooden part of the city), Fløyen (one of the hills which
surrounds the city).
Około godziny 13:00 zjedliśmy lunch i wybraliśmy się zwiedzać hanzeatyckie Bergen.
To drugie, co do wielkości miasto Norwegi, nazywane „bramą do fiordów”, jest na
liście światowego dziedzictwa UNESCO. Niegdyś stolica Norwegii, obecnie Bergen
jest największym portem rybackim w kraju.
Nasi gospodarze zachęcili nas do zwiedzenia Fisketorget, Targu Rybnego. Tak naprawdę jest to nowoczesny
budynek, gdzie można kupić i zjeść na miejscu różne morskie stworzenia. W
Norwegii mieszka ponad 90 000 Polaków. Nic więc dziwnego, że właśnie tutaj
spotkaliśmy pana z Katowic, który słysząc polską mowę, serdecznie nas powitał,
opowiedział o swojej pracy i poczęstował krewetkami i wędzonym mięsem z wieloryba. To bardzo drogi rarytas. Niestety
nasze miny świadczą, że Polacy i wieloryby jakoś do siebie nie pasują.
Z Targu Rybnego udaliśmy się na wzgórze, z którego rozpościera się panorama
miasta. Na Fløyen można wdrapać się osobiście lub wjechać specjalną kolejką. Przypadkowo
wybraliśmy wersję kombinowaną - trochę
weszliśmy, trochę wjechaliśmy. Automat, w którym chcieliśmy kupić bilety,
odmówił przyjęcia tak dużej gotówki w bilionie. Na szczęście panie
konduktorki zgodziły się przyjąć zapłatę gotówką. Jazda na górę pod kątem 24
stopni to było niezłe przeżycie, ale widok wart był wszelkich wysiłków.
Trzeba
przyznać, że mieliśmy ogromne szczęście. Poprzedniego dnia potwornie wiało,
padał deszcz, a Bergen jest słynne z tego, że tam ciągle pada. Mówi się nawet,
że jeśli w Bergen świeci słońce, to trzeba koniecznie kupić los na loterii, bo prawdopodobieństwo
zarówno wygrania, jak i słonecznego dnia w Bergen, jest takie samo. Mimo
słonecznej pogody, przenikliwy wiatr zachęcił do wypicia gorącej czekolady. Po
uściśnięciu bergeńskiego trolla, zjechaliśmy do centrum miasta, aby zjeść
obiad.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz